Pierwsze tegoroczne koszenie za nami. Wczoraj dużo się działo na polu, a wszystko bacznie kontrolował pan na okolicznych łąkach.
Skoszona trawa z koniczyną poleżała sobie parę dni. Najpierw podeschła, potem zmokła, potem znów przeschła i tak w kółko zgodnie z pogodą.
No i do roboty - najpierw poprzegarniać.
Potem moja ulubiona maszyna zwija trawę w takie sprytne bele.
Z mistrzem drugiego planu.
Trzeba je pozwozić w jedno miejsce.
I na końcu pozawijać, ustawić i będzie gotowe.
A tymczasem w warzywniku... pierwsze plony jak malowanie.