niedziela, 27 kwietnia 2014

Poskromienie złośnicy

Nie wiedziałam, że agrowłóknina jest taka milusia i cieplusia... aż chciałoby się być buraczkiem.


A gdzie złośnica i kto poskramiał?



Przydałby się jakiś podkład muzyczny? Nie ma to tamto, kto pierwszy raz dosiadał glebogryzarki, to wie. Gliniasta ziemia w tym nie pomaga. Ale my jej pomożemy.
W skrócie to było tak. O tu, w tym pierdolniku właśnie założymy ogródek warzywny. Znalezienie odpowiedniego spłachetka 5x5 m na 90 000 m2 ziemi graniczy z niemożliwością, bo NIGDZIE nie jest dość dobrze. Na szczęście znalazło się w końcu pod pierdolnikiem, więc trzeba posprzątać.


Potem przekopać, przeryć się przez darń z pięknie rozrośniętym perzem, rozbić gliniane masy... "Zaraz ci przyleję tym szpadlem!"


Kolejny weekend, kolejne podejście i cud się dzieje papieski, a złośnica poskromiona, rola ujarzmiona. Równo grabimy.

Potem pozostało wytuptać ścieżki, wymierzyć rzędy, zrobić rowki i dołki. Rowki dla rzodkiewki, dołki dla dymki. Razem dwanaście pięknych rządków na grządce zostało należycie otulonych agrowłókniną. Powstał niedosyt, więc jutro po nasiona marchwi i rozsadę, co się tam znajdzie na rynku.


sobota, 26 kwietnia 2014

Tymczasem znowu przyszła wiosna...

...a na pagórku wyrósł dom.


A po sąsiedzku zamieszkały bociany. Pan bocian przechadza się po polu jak po swoim. W sumie może to i jego. Patrzy na mnie koso, kiedy udaję, że wcale nie idę w jego kierunku. Aż w końcu odlatuje do gniazda - ileż można łazić i przeszkadzać bocianowi w kroczeniu po łące.